sztukę negocjacji. <br>W stosunkach między Warszawą a Paryżem jest jednak jeszcze coś, co snuje się niczym trudno zauważalna, ale dość dokuczliwa mgiełka. Ze spotkań z francuskimi dyplomatami, w jakich zdarza mi się uczestniczyć, wyniosłem wrażenie, że Paryż zdaje się obawiać, iż w polskiej polityce wschodniej może dojść do przekroczenia owej "cienkiej czerwonej linii", za którą może czyhać pogorszenie się stabilności całej paneuropejskiej konstrukcji, czym - rzecz jasna - ani Francja, ani Niemcy nie są zainteresowane. Ani w ogóle nikt, kto ma instynkt samozachowawczy. Polskie wsparcie dla przeobrażeń na Ukrainie było postrzegane w Paryżu z domieszką czegoś, co można by nazwać życzliwą niechęcią. Dopiero po sukcesie