Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
tak bardzo ruską, tak rozlewną i łagodną, aż widziało się wody wielkiej rzeki, co gubi się w siną mgłą okrytej tajdze.
- Ludu pracujący! Pora światło gasić! - zawołał ktoś z głębi baraku.
Zanim chłopiec wyszedł, pożegnawszy się śpiesznie, dogonił go w progu jak pomruk nawałnicy rozdudniony bas starowiera, kłębiący się nad ciżbą:
Gdy wybije godzina, wezwie nas Przedwieczny
Przed tron Bożego Syna, na Sąd Ostateczny...

20
I znowu rozkwitł step. Ciepłe wiatry tarzały się w trawach zielonych, wśród dzikich tulipanów. Piołuny jeszcze nie nabrały mocy i pachniał step świeżością i błękitem. Niebo nad nim unosiło się młode, nieraz czyste, aż rozmigotane, nieraz
tak bardzo ruską, tak rozlewną i łagodną, aż widziało się wody wielkiej rzeki, co gubi się w siną mgłą okrytej tajdze.<br>- Ludu pracujący! Pora światło gasić! - zawołał ktoś z głębi baraku.<br>Zanim chłopiec wyszedł, pożegnawszy się śpiesznie, dogonił go w progu jak pomruk nawałnicy rozdudniony bas starowiera, kłębiący się nad ciżbą:<br>Gdy wybije godzina, wezwie nas Przedwieczny<br>Przed tron Bożego Syna, na Sąd Ostateczny...<br><br>20 <br>I znowu rozkwitł step. Ciepłe wiatry tarzały się w trawach zielonych, wśród dzikich tulipanów. Piołuny jeszcze nie nabrały mocy i pachniał step świeżością i błękitem. Niebo nad nim unosiło się młode, nieraz czyste, aż rozmigotane, nieraz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego