kaniowskim, w Nie-Boskiej komedii). Trudno jest uchwycić moment, od którego literatura zaczęła wstydzić się i unikać mówienia o konfliktach i tworzyć iluzje idealnej wspólnoty, by nie być posądzoną o zdradę.<br> Niewątpliwe jest natomiast to, że powojenne doświadczenia historyczne tę postawę wstydu i uniku utrwalały, a nawet czyniły z niej cnotę. Co do mnie, sądzę, i raz jeszcze to podkreślam, iż lęk przed posądzeniem o zdradę i antypolskość jest rezultatem urazowych doświadczeń 1968 roku.<br> To z tego lęku rodzą się iluzje idealnego solidarnego społeczeństwa, niepodzielnie panujące w literaturze lat osiemdziesiątych.<br> Obawy przed zdradą, manipulacją, zepchnięciem w antypolskość działały paraliżująco na umysły