zadecyduje, kto jeszcze może pójść do pracy, a kto już nie. I codziennie, gdzie tylko stanęłyśmy, robili selekcję, na własną rękę, dla zabawy. I jeśli nie wstało się z koi, jeśli zemdlało się na apelu, jeśli się upadło przy pracy, nie przeszło tych kilometrów tam i z powrotem - selekcja była co godzina.<br><br>Przy pracy spotykałyśmy męskie komanda. SS-mani nie mogli stać w jednym miejscu, musieli chodzić. Gdy odeszli, jeden Polak wsunął mi w rękę kromkę chleba. Byłam najmłodsza, najmniejsza, może dlatego. Miał na szyi krzyżyk na sznurku i powiedział, że jest z Krakowa. Wysoki, ze dwadzieścia lat, ja go widzę do