wszystkie dawniejsze romanse redaktora T., co miałoby świadczyć na jego niekorzyść, ale w istocie przemawiało za nim, ponieważ Jarosław T. był dżentelmenem i kiedy kończył romans, umiał to zrobić z dużą klasą.<br>Z drugiej strony sąd od razu dostrzegł słabe punkty w rozumowaniu prokuratora. Na razie były to tylko przypuszczenia, co gorsza, nie pasowały one do tego pięćdziesięcioletniego mężczyzny. <q>"Protokół przesłuchania podejrzanego"</>, co sąd też zauważył od razu, nie został przez niego podpisany. Zapewne dlatego, iż Jarosław T. nie zgadzał się z całym tokiem prokuratorskiego rozumowania. Adwokat podejrzanego trafnie odparował wszystkie zarzuty, postawione we wniosku o aresztowanie, ale decydujące znaczenie dla sądu