krańcach Polski ludzie tworzą okoliczności. Oczywiście spostrzeżenie to omija popegeerowskie wioski i te wszystkie okolice przesiedleńcze, gdzie ciągle jeszcze wszyscy wszystkim są obcy, co w marksistowskim slangu nazywało się alienacja.<br>Urodę tych naszych małych ojczyzn widać wtedy, kiedy człowiek trafi do sąsiadów, szczególnie tych na wschodzie, gdzie spustoszenie czterdziestu czy co gorsza siedemdziesięciu lat postępu pozwala zastosować głupawe powiedzonko "pacjent umarł, choć operacja się udała". Patrząc stamtąd można popaść w egzaltację na spotkaniach w Krotoszynie, w Bieczu, w Błoniu czy w Bielsku-Białej. Uroda małej ojczyzny ma także wymiar materialny. Od kiedy po raz pierwszy, bodajże w Jaśle, spostrzegłem świeżutkie <orig>croissanty</>, zrozumiałem