młodych ludzi, w synkopowanych rytmach jazzowego trio. Przenieśliśmy się do środka lokalu i zamówiliśmy kolację.<br>Weronika opowiadała zabawne historie ze swoich studiów w Rzymie, gdzie uczyła się historii sztuki, ja wspominałem swoich starych profesorów z Uniwersytetu, którzy usiłowali i mnie podobnych rzeczy nauczyć - Rudolfa Ranoszka i Kazimierza Michałowskiego. Rozmowa jednak co i raz utykała, patrzyliśmy na siebie podejrzliwie, jakby to, co naprawdę mieliśmy sobie do powiedzenia, siedziało gdzieś w kątach piwniczki, w której jedliśmy kolację, czekając na noc. Dwa piętra wyżej, w pokoju 205, były nasze rzeczy i nasze sprawy do załatwienia.<br>Poszliśmy wreszcie na górę. Na trójkątnym stoliku-jamniczku postawiliśmy butelkę wina