w Ferdydurke. Bohater boi się - i boi strasznie - że <q>"nic się nie stanie, nic się nie odmieni, nic nigdy nie nastąpi i cokolwiek by się przedsięwzięło, nie pocznie się nic a nic. Był to lęk nieistnienia, strach niebytu (...) krzyk biologiczny wszystkich komórek moich wobec wewnętrznego rozdarcia, rozproszenia i rozproszkowania (...) a co najważniejsza (...) coś, co bym mógł nazwać samopoczuciem wewnętrznego, międzycząsteczkowego przedrzeźniania i szyderstwa"</> (F 5). Ładnie to powiedziane, ale dość jeszcze zagadkowo... Lęk Gombrowicza jest lękiem przed stagnacją, skamienieniem. To skamienienie będzie jednocześnie niebytem (nicością) i rozproszeniem (chaosem). Chaosem, który z siebie na dobitkę szydzi... Takiej przyszłości, takiego losu boi się dla