wyruszę dzisiaj.<br>- Dzisiaj? - wyrwało się jej, zamilkła. Po chwili potrząsając głową, powiedziała: - Oczywiście. Tak będzie najlepiej... Spakuję ci węzełek na drogę.<br>- Zrób to. I wiesz, co? Poczekam tutaj... Zawołaj po drodze Sybiraka, niech się zbiera.<br>- Nie, Stachu. Trudno. Nie zrobisz tego matce i im wszystkim. Musisz się pożegnać.<br>Lamentu było co niemiara. Płakała matka, Jaśka, i chłopcy. Tylko Zosia miała oczy suche. Stach z trudem ich uprosił, aby nie odprowadzali go wszyscy pospołu. Umykał przecież z osady, z roboty, bez zezwolenia, jakże wlec za sobą lamentującą czeredę. Jeśli go przydybią, może być bardzo niedobrze. To poskutkowało. Stojąc w progu spojrzał jeszcze raz