Tymczasem gdy guwernantki dowiadują się, co nastąpiło, stoją chwilę osłupiałe, potem zaczynają szemrać, szemranie wzrasta, przechodzi we wrzask, twarze zwracają się ku mnie. Stała się rzecz straszna. Ich bóg został znieważony, odmówiono mu ofiary. Tłum zbliża się do mnie, wyciąga pięści, widelce i noże. Padają przekleństwa i wyzwiska. Neptuni pytają, co się stało, dowiadują się, że zabrakło jedzenia. Mówią: - Ooo! - spokojnie i bez zdziwienia. Przyjmują tym wykrzyknikiem fakt do wiadomości i wracają na swoje miejsce. Tymczasem w powietrzu wisi widmo lynchu. Guwernantki doskakują do mnie raz po raz ze zniekształconymi z wściekłości okrzykami; mogę zaledwie łapać myśl przewodnią, którą jest idea, że całe