trzeba umiaru. Już <name type="person">Hitchcockowi</> zdarzało się go nie zachowywać. Dzisiaj mamy stan klęski. Tarantino zaś jest w istocie opozycjonistą tego, czym szafuje Hollywood. Podobnie jak inni najlepsi, gdy używają rydwanu sensacji: <name type="person">Stone</>, <name type="person">Scorsese</>, <name type="person">Soderbergh</>, <name type="person">Coenowie</>. Nie pędzą na oślep. Najlepszych autorów ciekawi co innego. Własne spojrzenie i świeże pomysły. Pytacie, co z tego? Niech robią swoje, a inni niech kręcą pulpę. Dla żądnych eskalacji efektów i poddających się bełkotom, jak w reklamie, z której można się dowiedzieć na billboardach, że jakiś baton to - obsesja.<br>Niestety, kino popularne to system naczyń połączonych. Każdy dystrybutor pragnie większej kasy, eskalacje zaś mają paskudną właściwość: wciągają za