przedstawił się wreszcie.<br>- A ja to jestem egzekutorem, a te dokumenty to to, że szanowny pan jadł siedząc, w pewnej knajpce zaswędzonej, mianowicie w "Saskiej" restauracji pan spożywał czy pił może, a nie uiścił się za to siedzenie i papiery te zawierają w sobie konsekwencje tej biesiady na siedząco i co za tym idzie, summa summarum złotych szesnaście czterdzieści groszy zapłacić pan musi. Urosło, panie, urosło, a żeby wówczas półtora złotego pan...no, nie byłoby tego.<br>- Panie drogi, kiedy to było, chyba z rok temu, nie pamiętam nawet?<br>- Smutną masz pan twarz, ale ja przyzwyczajony jestem do tego, takich jak pan mam