chirurg wstał żegnając się. Był wieczór, było duszno. Rebeka spojrzała w żółte oczy chirurga, chirurg pocałował ją w rękę, mąż odwrócił się.<br>Od tego momentu Widmar pamiętał dobrze wszystko, co się działo dalej. A było to tak:<br>- Czekamy na pana jutro - rzekł. Chirurg powiedział:<br>- O, nie. Dziękuję... Nie można przecież codziennie.<br>Teraz Widmar wziął go pod rękę i odprowadził do sieni, w sieni chirurg chwycił kapelusz i laskę porywczym ruchem, powiedział: -Wiatr nie ustaje .<br><page nr=59><br> - Nie ustaje.<br>Obaj uśmiechnęli się, obaj ukłonili się serdecznie, choć powściągliwie, Widmar pogłaskał brodę, a chirurg pogwizdując wyskoczył na kamienny ganek. Przez drzwi zionęło na Widmara jak