z kilku naraz stron oddało jego słowa:<br>- Odnajdę!<br>- Odnajdę!<br>Słuchał chwilę własnego głosu, który biegał lękliwie po całej dolinie, aż wreszcie zagasł nad Puszkarnią. Nastała cisza gęstniejących ciemności, obudzonych widziadeł nocnych. Mgły, podobne szarpiom, wychodziły ukradkiem z lasów, które zastygły, jakby nabierając oddechu przed okropnym krzykiem.<br>Polek wolno począł się cofać. Patrzył uważnie na całą dolinę czerniejącą szybko, chciał wzrokiem utrzymać w szachu to wszystko, co czaiło się za mgłami i ciszą.<br>Potem nagle odwrócił się i w przeraźliwym strachu pobiegł przed siebie, w stronę osady, nad którą rozpięta była jak tęcza świadomość obecności ludzi.<br>Zatrzymał się dopiero koło domu Dobrzynkiewiczów