przeważnie późnym wieczorem. Chciała usnąć, lecz nie mogła. I wtedy powracała przeszłość, ogarniały ją wspomnienia, marzenia, przywidzenia... Zawsze ten sam Steceńko w srebrzystym surducie, z gęstą, siwą czupryną i ustami, które tak chciała całować... Zobaczyć go jeszcze raz w życiu, spotkać chociażby na chwilę, na sekundę zajrzeć w źrenice tak cudownie zakochane...<br> Boże! Przecież to po tylu latach niemożliwe...<br> Absurdalne marzenia!<br> Wtedy sięgała po karty, tasowała, rozkładała, wróżąc sama sobie... Talia była coraz bardziej zatłuszczona, ale Julia przywiązywała się do tych kart tym bardziej, im bardziej były starte.<br> Steceńko dawno już spoczywa w ziemi... Chyba że zginął podczas rewolucyjnych wojen, został