niego. Drugą, lecącą na Cahira, odbił uderzeniem miecza.<br> Milva, Cahir, przewoźnik i jego pomocnik odpychali się już nie od dna, ale od brzegu, od skarpy. Geralt rzucił miecz, chwycił tykę i pomógł im, a prom zaczął znowu dryfować w stronę płani. Ale wciąż byli niebezpiecznie blisko prawego brzegu, a brzegiem cwałował pościg. Nim zdołali się oddalić, skarpa skończyła się, a na płaski zatrzciniony brzeg wpadli Nilfgaardczycy. W powietrzu zawyły lotki strzał.<br>- Kryć się! <br> Pomocnik przewoźnika zakasłał nagle dziwnie, upuszczając żerdź w wodę. Geralt zobaczył okrwawiony grot i cztery cale brzechwy, sterczącej mu z pleców. Cisek Cahira stanął dęba, zarżał boleśnie, miotając