na wzór irlandzki brązową boazerią, był miejscem egzotycznym, zważywszy na koloryt Zatorza. Z tyłu pabu znajdował się rynek opanowany przez handlarzy warzyw, Azjatów, Rosjan z Kaliningradu oraz innych "kupców", których asortymentu można się było tylko domyślać. Miejsce dość podejrzane, zwłaszcza wieczorową porą. Obok kilka nocnych sklepów, zwabiających różnych pijaczków i cwaniaczków. A w "Cepelinie" spokój, żadnych lumpów, zalkoholizowanych włodarzy dzielnicy - nikogo takiego. Daro, właściciel pabu, nadał "Cepelinowi" status lokalu elitarnego, wykorzystując lata doświadczeń w dzielnicowym światku. Gdy jakiś podejrzany typ wchodził do środka, barman ze zmartwioną miną wskazywał tabliczkę na ścianie, informującą, że wejście tylko za okazaniem karty klubowej. Choć nikt