trąciło potem i szczyną, bo gawiedź sikała po kątach, czasem przesunęła się strojnisia smużąc wonią olejków. Mowy najrozmaitsze mieszały się osobliwie pod gościnną kopułą. Po przewlekłych targach z krociami Uzbeczek nakupili sera, lepioszek świeżych, cebuli, czosnku, rodzynków, suszonych moreli i pełną bańkę kwaśnego mleka, a ponieważ sprzedawano je również na czarki, Jurek opił się go do woli. Był oszołomiony bazarem, na wszystko wytrzeszczał oczy, na barwy, kształty, przedmioty, ruch nieustanny i zmienność, aż wokół miał karuzelę i kręciło mu się w głowie, gdy wracali objuczeni do parku.<br>Zaledwie się pojawili, Ziuta zaczęła im dawać rozpaczliwe znaki. Spostrzegli, że siedziała na jednym