na dom sąsiada i wzdychał ciężko, jakby przywalił go młyński kamień.<br>Jednak przed nikim, nawet przed swoją Marynią, nie zdradził tego<br>niepokoju, co ściskał mu wątrobę i nerwy napinał do tego stopnia, że w<br>przeddzień przyjazdu gościa musiał na noc odmierzyć dwadzieścia kropli<br>waleriany i popić to setką "strażackiej" z czerwoną kartką, by nie<br>myśleć w kółko o tym, czy człowiek odpowiada za historię, czy też<br>odwrotnie - historia za człowieka. Bo wszak i miejsce, w którym<br>przyszło mu żyć, i ludzie, wśród których toczyło się życie, wszystko to<br>było wyrokiem historii. Ale czy ten, którego powita po tak wielu<br>latach, zrozumie, że