Dominikanin milczał zadumany. Tymczasem chory niepostrzeżenie dźwignął <br>się na nogi, a podszedłszy kilka kroków, gdzie stał Casus Belli, ukląkł przed <br>koniem, modląc się i płacząc.<br>- Na Boga! Patrzcie, on jeszcze szalony! - krzyknęli niektórzy.<br>Ale panu Sapieże włosy stanęły na głowie. Zrozumiał nagle, czemu uciekł szatan <br>i do kogo teraz ów człek nieszczęsny się modlił...<br>- Wybaczcie mą śmiałość, Dostojny Panie - rzekł braciszek podchodząc do wojewody. <br>- Byliście wraz z nami świadkami cudu, pomóżcie mi go pojąć. Jaka siła przegnała <br>szatana, na którego od dwu miesięcy nie pomagały żadne egzorcyzmy ni modlitwy? <br>Pytałem tych panów kupców, czy jakich świętości przy sobie nie mają, ale