nabrzmiała, oczy nabiegłe krwią. Już ledwo mówi, prawie chrypi, chyba brak mu oddechu. Jednak nie ustępuje i zachłystując się własną elokwencją, dobitnie przekonuje o biegłej znajomości aż ośmiu języków, co jest przecież oczywistym dowodem, że Zły go nawiedził, że jest w nim. I niech sobie wołają egzorcystę. Ma to w czterech literach. Tu wymowny gest. A i tak zdąży wszystkich pozabijać. Ostatni raz uprzedza, że zaczyna od dziś. <br>I faktycznie, własnym uszom nie wierzę, lojalnie jednak muszę przyznać, że ten szaleniec wcale nie blefuje, gdyż zaczyna teraz wrzeszczeć już nie tylko po francusku, ale i w jakichś innych językach też. Poliglotka ze