Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
rozumiesz, sklerozo!
I potrafię dać ci w dupę ostrogę!
Jak nie chcesz po dobroci!...
I zamierzał schwycić Dziadka za oszewkę, aby go z brutalną siłą popchnąć przed sobą, gdy ja stałem skamieniały, porażony takim obrotem rzeczy, i - znienacka odezwał się głos, zadźwięczało jedno tylko słowo o potędze dzwonu.
- Basta!
Watażce czub zjechał na oczy, bo i nim to wstrząsnęło przez zaskoczenie, nie tylko mną.
Spozierał spode łba, kto się ośmielił to powiedzieć?
Zacisnąłem pięści i byłem gotów, jakby w uszach zadźwięczała mi trąbka, bracie, do bitwy nadszedł czas!
Wiedziałem, że nie opuszczę księcia, który - choć sam ostrzegał mnie niedawno przed watażką
rozumiesz, sklerozo!<br>I potrafię dać ci w dupę ostrogę!<br>Jak nie chcesz po dobroci!...<br>I zamierzał schwycić Dziadka za oszewkę, aby go z brutalną siłą popchnąć przed sobą, gdy ja stałem skamieniały, porażony takim obrotem rzeczy, i - znienacka odezwał się głos, zadźwięczało jedno tylko słowo o potędze dzwonu.<br>- Basta!<br>Watażce czub zjechał na oczy, bo i nim to wstrząsnęło przez zaskoczenie, nie tylko mną.<br>Spozierał spode łba, kto się ośmielił to powiedzieć?<br>Zacisnąłem pięści i byłem gotów, jakby w uszach zadźwięczała mi trąbka, bracie, do bitwy nadszedł czas!<br>Wiedziałem, że nie opuszczę księcia, który - choć sam ostrzegał mnie niedawno przed watażką
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego