co zrobić, ruszył już w stronę drzwi, podczas gdy ona wykładała te pyzy na półmisek. I nagle zauważył, że były gotowane na kawałku bielutkiego płótna, owiązanego wokół garnka. Zagapił się na jej ręce, kiedy zdejmowała te pyzy, Boże wielki, robiła to takimi samymi ruchami jak Hela: chwytała pyzy szybko, leciutko, czubkami palców, bo parzyły - tak jest, prawidłowo, inaczej się nie da. Kto by użył do tego widelca, ten by podziobał pyzy. Już by nie były takie równiutkie i pulchne.<br>Musiał chyba za długo się gapić, bo pani Gabrysia nagle uśmiechnęła się do niego spod jasnej grzywki - tak, uśmiechnęła się tylko do