z góry<br>Z głową w przyszłość wtuloną pod domyślny baldach!...<br><br>I w puchach prałabędnych grążyła doszczętnie<br>Swe ciało tym piękniejsze, że już bez znaczenia...<br>A twarz bledząc uśmiechem, przydawała chętnie<br>Stłumionemu istnieniu - wyraz nieistnienia.</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>MARCIN SWOBODA</><br><br>Z górskich szczytów lawina, Bogu czyniąc szkodę,<br>Strąciła w przepaść nizin Marcina Swobodę.<br><br>Spadał, czując, jak w ciele kość szaleje krucha,<br>I uderzył się o ziem ostatnią mgłą ducha.<br><br>Poniszczony śmiertelnie, chciał się z bólem wadzić,<br>Wokół bólu jął miazgę człowieczą gromadzić.<br><br>Dłoń złamana w niej tkwiła, jak nóż w ciepłym<br> chlebie!<br>To się ciułał, to trwonił... I tak pełzł przed siebie.<br><br>I z trudem