jakby nie miał Gawryłowicz co zrobić z rękami, bo odzwyczajał się od kilku nałogów naraz i wzorem innych walczących o wewnętrzną wolność abstynentów musiał zająć nagle bezczynne palce. Szczypał więc; może dzięki temu uspokajał się, podbudowywał, podniecał?<br>Później już nie pozwalałem mu brać się na kolana, nieraz jednak zapominałem o czujności, przyciągał mnie stół zastawiony butelkami nieosiągalnej coca-coli, paczkami również nieosiągalnych delicji, okrągłych biszkoptów z galaretką i masą czekoladową, stosami faworków i innych specjałów, i w tym właśnie oczekiwaniu na swoją kolejkę, chwilę, swoje pięć minut, otrzymywałem nagle bolesne uszczypnięcie w nogę lub pośladek. <br>Nikt oczywiście nie domyślał się prawdziwego