należeli Jaszka i Sońka mówiący po rosyjsku. Myślę, że rusyfikacja w Wilnie i okolicach zrobiła, zwłaszcza po 1863, znaczne postępy.<br> Formalnie nigdy nie uczyłem się tego języka, jednakże siedział we mnie dość głęboko. Zaryzykowałbym tezę, że ludzie pochodzący na przykład z Galicji mieli trochę inne ucho, to znaczy trochę inaczej czuli swój polski, co mogło się również ujawniać w poezji. U Leśmiana, urodzonego w Warszawie i studiującego w Kijowie, odgaduję jakby echo jambicznej ruszczyzny, zresztą zaczynał od wierszy po rosyjsku. Sam czułem bardzo silny pociąg do rosyjskiej inkantacji w wierszach. Puszkin na przykład tak narzuca siłę i zwartość swoich linii, że