Toteż choć młody, poczynał już mieć sławę w okolicy, dziewki uśmiechały się do niego raźniej niż do drugich parobczaków, a gdzie było weselisko albo tany w pobliżu, trudno się obyło bez Jasia. <br><br>Otóż tedy powracał sobie po lodzie z karczmy do domu, a że mu jeszcze <orig>czmerało</>* parę kieliszków w czuprynie, wygrywał sobie po drodze to wesołe, to rzewne piosneczki, jak mu która na myśl przychodziła. Właśnie przeszedłszy szczęśliwie przez rzekę, mijał pagórek, na którym kiedyś stało zamczysko królowej Bony, gdy wtem stał się przed nim dziw, który go od stóp do głów przejął mrowiem. Tuż przed oczyma jego rozwarła się