to zielonym, to błękitnym, to żółtym światłem. Na cichych ulicach leżał śnieg, nie widać było zapóźnionych przechodniów, tylko bure i łaciate koty przemykały do piwnic na nocne łowy. <br>- Bam... bam... bam... - bił zegar nad uśpionym miasteczkiem, a uderzenia jego liczyło chore dziecko, które nie mogło usnąć, choć przy jego łóżku czuwał troskliwie dziadek, otulał kołdrą, poprawiał poduszki i podawał wodę z malinowym sokiem. <br>- Śpij, Pietrek, śpij! - mówił stary. - Słyszysz? Przecież to północ bije... <br>Chłopiec popłakiwał jednak i niespokojnie poruszał się na łóżku. Nie mógł spać. <br>Wtedy to właśnie księżyc zaświecił prosto w okno izdebki i zalśnił pięknie na świeżo wyczyszczonej wielkiej