Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
chleba, bo go nie ma w chacie. Płakały i krzyczały: "Jeść, mamo! Jeść!"
Wyszła więc matka z chaty, żeby gdzieś zdobyć pożywienie dla swych dzieci, sama z głodu ledwie żywa. Idzie, idzie - napotkała na drodze do Oliwy bogatego gospodarza. Niósł on wielki bochen chleba na sprzedaż. Gdy zobaczył biedną wdowę, czym prędzej schował bochen pod kurtkę.
Kobieta wyciągnęła do niego ręce jak do zbawcy.
- Kumie kochany! Poratuj niebogę, daj kawalątko chleba dla moich głodnych dzieci.
Ale skąpiec odrzekł z gniewem:
- Toć ja, kumo, kamień tak wielki, a nie chleb niosę.

- Kiedyś taki nielitościwy, to niechże ci ten chleb kamieniem zostanie! - krzyknęła zrozpaczona
chleba, bo go nie ma w chacie. Płakały i krzyczały: "Jeść, mamo! Jeść!" <br>Wyszła więc matka z chaty, żeby gdzieś zdobyć pożywienie dla swych dzieci, sama z głodu ledwie żywa. Idzie, idzie - napotkała na drodze do Oliwy bogatego gospodarza. Niósł on wielki bochen chleba na sprzedaż. Gdy zobaczył biedną wdowę, czym prędzej schował bochen pod kurtkę. <br>Kobieta wyciągnęła do niego ręce jak do zbawcy. <br>- Kumie kochany! Poratuj niebogę, daj kawalątko chleba dla moich głodnych dzieci. <br>Ale skąpiec odrzekł z gniewem: <br>- Toć ja, kumo, kamień tak wielki, a nie chleb niosę. <br><br>- Kiedyś taki nielitościwy, to niechże ci ten chleb kamieniem zostanie! - krzyknęła zrozpaczona
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego