opuszczał mieszkanie. W rzeczywistości nie przywiązywaliśmy wagi do jego problemów. Zaledwie tolerowaliśmy ojca, z trudem dostrzegaliśmy wśród sterty przedmiotów czy wśród innych ojców, łaskawie go od nich odróżniając. <br>Kiedy próbował wyrazić swoją opinię na jakiś temat, zwrócić komuś na coś uwagę, gdy po prostu chciał być obecny przy ważnych rozmowach, czynnie w nich jako ojciec w końcu, głowa rodziny, uczestniczyć, machaliśmy tylko rękami, przebąkiwaliśmy coś o braku sensu i czasu, pochłonięci swoimi życiowymi fascynacjami. Nie mogło być dla ojca nic bardziej poniżającego niż tak okazane lekceważenie, nie potrafił znieść właśnie obojętności, z jaką traktuje się jego samego, jego chęci ponownego zaistnienia