Typ tekstu: Książka
Autor: Strączek Adam
Tytuł: Wyznanie lekarza-łapownika
Rok: 1995
w szpitalu. Poprosił o wizytę domową i... jakoś głupio było mi odmówić. Chyba pierwszy raz w życiu poczułem, że to właśnie ja jestem komuś potrzebny. Nie pogotowie, nie izba przyjęć, nie ktoś inny, ale właśnie ja.
Wsiadłem w syrenkę teścia i pojechałem. Jakiś wariat czy pijany zajechał mi drogę. Rów - dachowanie - szpital.
Pierwszy atak przyszedł trzy miesiące potem. - Oddałem prawo jazdy - jestem na Tegretolu. Krzak z rezygnacją machnął ręką. - Próbowali mi załatwić ,,wypadek w pracy'' - w końcu jechałem do chorego, ale gdzie tam! Przyszła odpowiedź, że to co robię po godzinach pracy - to moja prywatna sprawa!
Każdy inny pracownik, gdyby uległ
w szpitalu. Poprosił o wizytę domową i... jakoś głupio było mi odmówić. Chyba pierwszy raz w życiu poczułem, że to właśnie ja jestem komuś potrzebny. Nie pogotowie, nie izba przyjęć, nie ktoś inny, ale właśnie ja. <br>Wsiadłem w syrenkę teścia i pojechałem. Jakiś wariat czy pijany zajechał mi drogę. Rów - dachowanie - szpital. <br>Pierwszy atak przyszedł trzy miesiące potem. - Oddałem prawo jazdy - jestem na &lt;hi rend="italic"&gt;Tegretolu.&lt;/&gt; Krzak z rezygnacją machnął ręką. - Próbowali mi załatwić ,,wypadek w pracy'' - w końcu jechałem do chorego, ale gdzie tam! Przyszła odpowiedź, że to co robię po godzinach pracy - to moja prywatna sprawa! <br>Każdy inny pracownik, gdyby uległ
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego