Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
z ociąganiem odpowiedział. Wolno, jak w letargu, otwierał oczy.
Stała przed nim wyczekująca. Jej twarz była posągowa.
- Zmieniłaś uczesanie, bardzo gustowne, dobrze ci w nim, wyglądasz teraz jak westalka.
- Naprawdę podoba ci się?
- Nawet bardzo.
- Niepotrzebnie się martwisz, że nie załatwiłeś opału, Konstanty załatwi.
Jassmont wstał. Podszedł do okna. Różowiało, dął ciepły wiatr. - Może Konstanty poradzi coś także na brak tytoniu, choćby machorki parę uncji, on ma do takich spraw głowę.
- Zajrzysz do niego przed wieczorem?
- Dziś już nie, może jutro, dzisiaj chcę zostać w domu. - Jego oczy zaczęły błądzić. Nie umiał kłamać. Oparł dłoń o framugę, wyczuł wilgoć.
- Ostatecznie mogę
z ociąganiem odpowiedział. Wolno, jak w letargu, otwierał oczy.<br>Stała przed nim wyczekująca. Jej twarz była posągowa.<br>- Zmieniłaś uczesanie, bardzo gustowne, dobrze ci w nim, wyglądasz teraz jak westalka.<br>- Naprawdę podoba ci się? <br>- Nawet bardzo.<br>- Niepotrzebnie się martwisz, że nie załatwiłeś opału, Konstanty załatwi.<br>Jassmont wstał. Podszedł do okna. Różowiało, dął ciepły wiatr. - Może Konstanty poradzi coś także na brak tytoniu, choćby machorki parę uncji, on ma do takich spraw głowę.<br>- Zajrzysz do niego przed wieczorem?<br>- Dziś już nie, może jutro, dzisiaj chcę zostać w domu. - Jego oczy zaczęły błądzić. Nie umiał kłamać. Oparł dłoń o framugę, wyczuł wilgoć.<br>- Ostatecznie mogę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego