Typ tekstu: Książka
Autor: Borowa Maria
Tytuł: Dominika znaczy niedziela
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1988
Drugą ręką próbował uwolnić się
od wstrętnego uścisku, ale lewa dłoń, ciężka
i nagle boląca, nie chciała go słuchać. Opadała,
rosła, wchłaniała ją woda. Zrobił rozpaczliwy
wysiłek. Ręka została w wodzie, uniósł się
on sam, kaleki; szałas rozpękł się na dwoje, maź
bluznęła w twarz, zachłysnął się i wtedy
w dali zobaczył światło. Mały, jasny punkcik, niczym
płomień zapałki albo świecy stojącej w oknie
na znak, że ktoś czeka. Wiedział, że światło
nie było dla niego, ale oznaczało ratunek. Zaczął
więc biec. Biec pod górę, w ciemności, potykający
się, chrypiący z wysiłku, jaki kosztował go ten
bieg. I nagle krzyk. Prawie szczęścia
Drugą ręką próbował uwolnić się <br>od wstrętnego uścisku, ale lewa dłoń, ciężka <br>i nagle boląca, nie chciała go słuchać. Opadała, <br>rosła, wchłaniała ją woda. Zrobił rozpaczliwy <br>wysiłek. Ręka została w wodzie, uniósł się <br>on sam, kaleki; szałas rozpękł się na dwoje, maź <br>bluznęła w twarz, zachłysnął się i wtedy <br>w dali zobaczył światło. Mały, jasny punkcik, niczym <br>płomień zapałki albo świecy stojącej w oknie <br>na znak, że ktoś czeka. Wiedział, że światło <br>nie było dla niego, ale oznaczało ratunek. Zaczął <br>więc biec. Biec pod górę, w ciemności, potykający <br>się, chrypiący z wysiłku, jaki kosztował go ten <br>bieg. I nagle krzyk. Prawie szczęścia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego