wymagań swojego dowódcy w tym zakresie. Pewnego razu pułkownik tak się do niego zwrócił, posługując się oczywiście polszczyzną byłego rosyjskiego kawalerzysty:<br>- Ot, panie poruczniku, przyzwoita u pana rodzina, przyzwoite nazwisko, a tak po chamsku zachowuje się pan. <br> Na Polnej czekał na mnie własny, odzyskany pokój, ale nie chciałem już być "darmozjadem" i zadeklarowałem połowę mojej korepetytorskiej gaży, jako wkład do domowego budżetu. Nadal bowiem, aż do połowy następnego roku, kiedy to zacząłem pracować w radiu, pomagałem Serioży w nauce. Utrzymywałem też nadal ożywione stosunku z całą jego rodziną, przyjaźniąc się szczególnie z Miszą i Paszą, która wyjechała z Polski na krótko