odkrycia, gdyby wolny od trosk finansowych łowił pstrągi w wartkich potokach rodzinnej Szkocji.<br> Znowu przyjmował pacjentów - tym razem w Londynie. Na tyłach swego domku miał osobny pokój, do którego nigdy nie wchodzili pacjenci, a który z rzadka tylko pokazywał tym, co dzielili jego zainteresowania naukowe. Pokój ten zwany był, bez dbałości o formy, po prostu "gnojówką". Tu stały klatki ze szczurami, ptakami czy innymi zwierzętami laboratoryjnymi, mikroskopy i stoły, na których doktor prowadził swoje badania nad materiałami, jakie nadsyłali mu życzliwi koledzy z różnych krajów tropikalnych Afryki i Azji.<br> Doktora Mansona nie ma już między żyjącymi, ale z całego świata nadchodzą