Odkąd z jednym szelmą zdarzyło mi się mieć sprawę trzy razy pod rząd, zacząłem wykańczać ich pieczołowiciej. Tak, żeby już na amen.<br>- Rozumiem.<br>- Ja, widzicie, jestem błędny. Ale, na honor, nie obłąkany! O, jest mój koń. Chodź tu, Bucefał!<br><br>Las zrobił się przestronniejszy i jaśniejszy, zaczęły w nim dominować wielkie dęby o rozłożystych, lecz rzadkich koronach. Dym i smród pożaru czuli już z bliska. A po chwili zobaczyli.<br>Płonęły kryte trzcinowymi strzechami chaty, całe nieduże osiedle. Płonęły płachty wozów. Między wozami leżały trupy - wiele w widocznych z daleka białych druidzkich szatach. <br>Bandyci i Nilfgaardczycy, dodając sobie odwagi rykiem i kryjąc się