jakże, założy pan co innego?<br>- Tak, ubranie, w którym wczoraj tu przyszedłem - mój panie.<br>Wobec tego student umilkł i zagłębił się w książce. Lucjan i Zygmunt wstali prawie jednocześnie. Poczęli ubierać się podkpiwając z wczorajszego stanu Dziadzi. Lucjana napadł przykry kaszel, pobudzający do wymiotów. Był to czczy, męczący kaszel, zapierający dech i łechcący gardło. Poszedł do kuchni i wolno popijał wodę, zgrzany i wymęczony. No, wreszcie przeszło. Wszyscy trzej ubrani - zasiedli do śniadania, nawet Zygmunt, wbrew swemu zwyczajowi jadania przed umyciem rąk. Lucjan zauważył, że Zygmunt wobec Dziadzi bardziej uważał na drobne sprawy życia codziennego i nawet w słowach był bardziej