Orłowski</name>, pomysłodawca i współautor słownika, już we wstępie uprzedza ewentualne zastrzeżenia, pytając: "<q>Czy kryterium obecności w przestrzeni publicznej w znikomym jedynie stopniu pozwoli np. na zhierarchizowanie <name type="person">Gottfrieda Benna</name> w stosunku do <name type="person">Karla Maya</name>?</>" Rzeczywiście: jak się ma twórczość <name type="person">Tomasza Manna</name> do <name type="person">Arnolda Schenberga</name>? Tyle, że jest to problem ogólnoludzki, bo definicji kultury znajdziemy pewnie kilkaset. Autorzy słownika doszli do wniosku, że kulturą jest to wszystko, co nie jest naturą, a "<q>przestrzeń kultury zakreśla zachowanie i działanie ludzkie, a zwłaszcza tego działania rezultaty</>". Pięknie, ale trzeba by jeszcze ustalić, co dokładnie znaczy "kultura niemieckojęzyczna" i... w tym miejscu zaczynają się schody, bo