raczej jako pomysłodawca, inspirator, także jako producent nagrań. Zdaje się, że nikt nie potrafi oszacować, w ilu płytach ma swój udział. Mówi się o setkach albumów. Efekt jest taki, że w ostatnich latach każda kolejna płyta firmowana przez Laswella, ot choćby najnowsza "Rhythm and Recurrence", wywołuje u słuchacza nieuchronne wrażenie <orig>déj vu</>.<br><br>Nic dziwnego - Laswell po prostu korzysta z materiału z wcześniejszych nagrań, sprzed pięciu, dziesięciu, a nawet dwudziestu lat. Ktoś powie, że taka muzyka płynie nie tyle z serca, ile z głowy - i będzie miał rację. Dzisiejszy jazz eksperymentalny, firmowany nazwiskami Laswella, Zorna czy Freda Fritha, nie ma nic wspólnego z