Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
Za kilka dni wróci badacz do Monachium... z garstką wrażeń... Z niczym więcej. Pani gościnność będzie jednym z najprzyjemniejszych wspomnień.
Gerta aż wyładniała. Przygładziła ręką włosy nad czołem, zaczesane w szary kok.
- Może... jeszcze kapinkę?
- Chętnie... - I patrzy na pochylający się dziób porcelanowy i na Gertę za dzbankiem.
Zamiast guziczków dekolt popielatej sukni zasznurowała dziś tasiemką kremową, która zygzakiem odstaje od ciepłego cienia, w którym przyczajone piersi.
Udała, że nie zauważa wzroku mężczyzny, że nie czuje, jak różowym nożem rozpruwa napięte więzy, żeby wyzwolić macierzyńskość obfitą, co mu oczy i usta przywali i nasyci, aż po zęby szczękające w kazirodczej gorączce
Za kilka dni wróci badacz do Monachium... z garstką wrażeń... Z niczym więcej. Pani gościnność będzie jednym z najprzyjemniejszych wspomnień. <br>Gerta aż wyładniała. Przygładziła ręką włosy nad czołem, zaczesane w szary kok. <br>- Może... jeszcze kapinkę? <br>- Chętnie... - I patrzy na pochylający się dziób porcelanowy i na Gertę za dzbankiem. <br>Zamiast guziczków dekolt popielatej sukni zasznurowała dziś tasiemką kremową, która zygzakiem odstaje od ciepłego cienia, w którym przyczajone piersi. <br>Udała, że nie zauważa wzroku mężczyzny, że nie czuje, jak różowym nożem rozpruwa napięte więzy, żeby wyzwolić macierzyńskość obfitą, co mu oczy i usta przywali i nasyci, aż po zęby szczękające w kazirodczej gorączce
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego