I nic nie gadała o ojcu...<br>- Przepraszam za wtargnięcie na twoje terytorium - usłyszał <br>z przodu. Zatrzymała się, przechodząc z taneczno-chodzonych <br>kroków w rozfalowany piruet tak nagle, że o mało co <br>nie wylądował na jej plecach. - Przychodziłeś <br>zawsze po południu - zamrugała szybko oczami. Rzęsy <br>miała jasne i długie, a powieki delikatne jak prześwietlone <br>słońcem muszelki. - Myślałam, że rano mogę <br>sobie pożyczyć twoją plażę...<br><br>Siedzieli przy kolacji, był poniedziałek, do soboty, której <br>nie chcieli i na którą czekali, daleko. Padał deszcz, <br>będą tłukli się po świetlicy od ściany do <br>ściany, po korytarzach i łazience, ponurzy i nijacy jak <br>pogoda. Wreszcie się wściekną