u podstawy progu. Szybko schodzimy żlebem zbierając po drodze porozrzucane rzeczy: pętlę, karabinek, chusteczkę do nosa, lusterko, a jego wciąż nie ma! Może przeoczyliśmy. Sprawdzamy szczeliny między śniegiem a skałą, badamy nikłe ślady, wydaje nam się, że nikną w lawinisku. Zaskoczyła go lawina? Nie, to stare, zamrożone bryły śniegu. Więc do góry!<br>- No i co? - pyta Michał Gajewski.<br>Rozkładam ręce.<br>- Jak to? Do nieba go żywcem aniołowie zabrali?<br>Nie ma co dyskutować z kierownikiem, więc jeszcze raz metr po metrze przepatrujemy żleb. Zaczynamy snuć coraz bardziej fantastyczne przypuszczenia, łazimy w górę i w dół, w górę i w dół, i po raz