zabudowań a tarasami, rozciągał się szeroki pas ziemi, na której w dawnych czasach grzebano trędowatych. W dzień się o tym nie myślało, lecz wieczorem wszyscy unikaliśmy wędrówek w tym kierunku. Niektórzy księża, korzystając, że robiło się chłodniej, wędrowali <page nr=174> do miasteczka po gazety czy do sklepów, które są tu latem otwarte do późna. Inni szli zajrzeć do -szpitala sióstr Św. Zbawiciela po lekarstwa czy do znajomych. My z Piolantim na spędzenie ostatnich godzin dnia obieraliśmy wewnętrzne podwórze. Stała tam pod oknami, z których padało światło refektarza, szeroka ławka. Siadałem na niej okrakiem. Toż czynił Piolanti, choć z pewnym skrępowaniem, zwłaszcza że musiał do