Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dzień Dobry
Nr: 23.02
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2001
po sobie. - Petarda? - spytałem. - Chyba nie, to gdzieś w środku lasu - zdziwił się kumpel. Po chwili huk się powtórzył. Tym razem towarzyszyło mu dziwne plaśnięcie w drzewa. - Ty, ktoś tu strzela - powiedział kolega. - Wracamy. Jak mamy zginąć to przynajmniej z rodzinami - dodał ni to żartem, ni serio. Szybkim krokiem dołączyliśmy do reszty. - Słyszeliście? - krzyknęliśmy z daleka. - No, huk - powiedział ktoś sennie. - I czuć było prochem. Zaraz potem powtórzył się wystrzał i bliskie plaśnięcie w drzewo. Zrobiło się niewesoło. Prysł czar sennej atmosfery. Popatrzyliśmy po sobie. Najchętniej byśmy zniknęli. Ale by wrócić, musieliśmy przejść koło miejsca skąd padały strzały. Bladzi, ze spoconymi dłońmi
po sobie. - Petarda? - spytałem. - Chyba nie, to gdzieś w środku lasu - zdziwił się kumpel. Po chwili huk się powtórzył. Tym razem towarzyszyło mu dziwne plaśnięcie w drzewa. - Ty, ktoś tu strzela - powiedział kolega. - Wracamy. Jak mamy zginąć to przynajmniej z rodzinami - dodał ni to żartem, ni serio. Szybkim krokiem dołączyliśmy do reszty. - Słyszeliście? - krzyknęliśmy z daleka. - No, huk - powiedział ktoś sennie. - I czuć było prochem. Zaraz potem powtórzył się wystrzał i bliskie plaśnięcie w drzewo. Zrobiło się niewesoło. Prysł czar sennej atmosfery. Popatrzyliśmy po sobie. Najchętniej byśmy <orig>zniknęli</>. Ale by wrócić, musieliśmy przejść koło miejsca skąd padały strzały. Bladzi, ze spoconymi dłońmi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego