pytałem dyrektora, gdy już odnotowałem wszystkie kwintale z hektara, tony eksportowanych bukatów, hektolitry doskonałego mleka, nagrody krajowe i zagraniczne.<br>- Nie ma ludzi - wzruszył ramionami - kto ma robić tę kulturę i te sprawy socjalne, ja? Ja się na tym nie znam. O, proszę - od pół roku nie mam zastępcy, głównego specjalisty do spraw pracowniczych. Jak pan taki mądry, to może pan tu przyjdzie do pracy?<br>- No wie pan... - obruszyłem się, po czym zastanowiłem się. Kariera w Warszawie układała mi się nie najlepiej, na mieszkanie miałem czekać nie wiadomo ile, dziecko rosło w zaduchu spalin, w dodatku w szkołach stolicy robiło się coraz niebezpieczniej