pieczęciach, lepiej czy gorzej zachowanych, postaci patronów Roty, a więc żaden rarytas. W duchu niecierpliwiłem się. Oczywiście nie była to pretensja ani do dokumentów, ani do tych prastarych pieczęci, że nie przynoszą nic ciekawego, ani do pracy naukowej, że się posuwa tak wolno, bo już jej rytm jest taki. Raczej do personelu, że się nie spieszy, kiedy mnie się spieszy. Nie okazywałem jednak zniecierpliwienia, nie. Tym bardziej że nie on ponosił winę za to, że mój pobyt w Rzymie mógł się jeszcze skrócić, a także za to, że przypadł na porę letnią, kiedy na pewno musi być męką bobrowanie po zakurzonych