Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
mi się umyć i wysuszyć. W żadnym nie chcieli, rozumiesz, facet, byłam dla nich śmieciem, odpadem, nikt nie pytał, skąd się wzięłam, czy nie umieram, czy nie jestem chora, przeganiali mnie na cztery wiatry, a ja chciałam się tylko umyć, nawet mogłam zapłacić, ale nie chcieli słuchać. Poczułam, że naprawdę dobiłam do dna. Deszcz przestał padać, wyszło słońce. Siedziałam na ławce, gryzłam ćwiartkę chleba, popijałam mlekiem i schłam. Było mi coraz cieplej, siedziałam i czułam, jak śmierdzę: niewyspaniem, strachem, potem i ciągle jeszcze tym pieprzonym olejem. Nic go nie mogło spłukać. Uśmiechnięci ludzie, w szortach, w kostiumach, panienki w sukienkach w
mi się umyć i wysuszyć. W żadnym nie chcieli, rozumiesz, facet, byłam dla nich śmieciem, odpadem, nikt nie pytał, skąd się wzięłam, czy nie umieram, czy nie jestem chora, przeganiali mnie na cztery wiatry, a ja chciałam się tylko umyć, nawet mogłam zapłacić, ale nie chcieli słuchać. Poczułam, że naprawdę dobiłam do dna. Deszcz przestał padać, wyszło słońce. Siedziałam na ławce, gryzłam ćwiartkę chleba, popijałam mlekiem i schłam. Było mi coraz cieplej, siedziałam i czułam, jak śmierdzę: niewyspaniem, strachem, potem i ciągle jeszcze tym pieprzonym olejem. Nic go nie mogło spłukać. Uśmiechnięci ludzie, w szortach, w kostiumach, panienki w sukienkach w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego