Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
pani Campilli. Po prostu wasze władze puszczają, kogo chcą. Nieprawdaż, proszę pana?
- Daj mu spokój! - Campilli miał już wyraźnie dość tego tematu. - Zmieniają się. Przyjdą inne czasy, to się znowu odmienią.
Po czym spojrzał na zegarek i skonstatował: - Szósta.
Pani Campilli wstała. Przeprosiła mnie, ale musiała już jechać na posiedzenie dobroczynności. Wyszliśmy razem do holu. Tu się okazało, że panią odwozi służący, którego ujrzałem w marynarce ani pasiastej, ani białej, lecz tym razem szarej ze złoconymi guzikami. Pan Campilli zostawał w domu. Kiedy mnie zatrzymał, nieprzyjemnie mi się zrobiło, gdyż uczynił to na znak żony, który zauważyłem. Domyśliłem się, że w
pani Campilli. Po prostu wasze władze puszczają, kogo chcą. Nieprawdaż, proszę pana?<br>- Daj mu spokój! - Campilli miał już wyraźnie dość tego tematu. - Zmieniają się. Przyjdą inne czasy, to się znowu odmienią.<br>Po czym spojrzał na zegarek i skonstatował: - Szósta.<br>Pani Campilli wstała. Przeprosiła mnie, ale musiała już jechać na posiedzenie dobroczynności. Wyszliśmy razem do holu. Tu się okazało, że panią odwozi służący, którego ujrzałem w marynarce ani pasiastej, ani białej, lecz tym razem szarej ze złoconymi guzikami. Pan Campilli zostawał w domu. Kiedy mnie zatrzymał, nieprzyjemnie mi się zrobiło, gdyż uczynił to na znak żony, który zauważyłem. Domyśliłem się, że w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego