surowej zasadzie, już przy Deserze jął pan Słotwiński prostować się i usztywniać, i przywoływać w sobie komisarską godność... A zmiótłszy ostatni kąsek z talerza, szybko otarł usta serwetą i, niby przypadkowo, spojrzawszy na zegarek, rzekł tonem niewypowiedzianie melancholijnym, a zarazem wysoce urzędowym - Ou!... Trzecia! To już i czas commissorium zaczynać, dobrodzieju kochany!<br>- Nie ma do czego się śpieszyć, komisarzu łaskawy!<br>Wprawdzie chłopstwo zwołane na trzecią, ale to nic nie znaczy... Jedno, co oni umieją: czekać cierpliwie!<br>- Sprawa urzędowa, dobrodzieju... trzeba punktualnie! - przemawiał się pan Słotwiński tonem człowieka szanującego zasady.<br>- Jak komisarz uważasz!... Każę w takim razie podać kawę dla nas w