odparł Tymon, nie otwierając oczu.</><br><br><br><div>- Odwieczne Prawo Pustkowia - mamrotał krępy Kolorak ze skudloną brodą. Twarz naznaczona rytualnymi bliznami i zniszczone, skórzane ubranie sprawiały odpychające wrażenie. Na jego piersi błyszczały złote ozdoby. Z wyraźną trudnością dobierał słowa. - Odwieczne Prawo.<br>- Nie, Naczelniku. - Hiacynta potrząsnęła głową. Na jej ustach nie błąkał się zwyczajny, dobrotliwy uśmiech, a oczy spoglądały twardo. - Co innego wasze prawo, które nazywasz odwiecznym, a co innego Prawo Wędrowców.<br>Naczelnik spojrzał beznamiętnie na siedzącą przed nim Koloraczkę. Był zmęczony rozmową. Musiał szukać w pamięci dawno zapomnianych słów. Tutaj, na Pustkowiu, z dala od miast, gdzie jego wioska żyła od lat, wystarczały proste